Poczta kwiecień 2017
Czas leci niesamowicie szybko. Nawet nie wiem, kiedy niepostrzeżenie umyka mi między palcami. Dopiero, co pisałam dla was post o marcowej poczcie, a już przychodzi mi pisać o listach z kwietnia. Ani się obejrzę, a zrobi się czerwiec, wakacje. Jednak zanim nadejdzie upragniony wypoczynek, czeka mnie naprawdę bardzo dużo pracy, dlatego bądźcie wyrozumiali, jeśli posty będą pojawiać się rzadziej niż dotychczas.
Kwiecień upłynął błyskawicznie, jednak częstotliwość listów okazała się nadzwyczaj wysoka. Być może jest to spowodowane tym, że przerzuciłam się na znaczki priorytetowe. To naprawdę niesamowite, jak 60gr różnicy może skrócić czas doręczenia z ponad tygodnia do jednego lub dwóch dni. Ta zmiana sprawiła, że wysyłane przeze mnie listy trafiały szybciej do adresatów, a tym samym ja dostawałam odpowiedzi w o wiele krótszym czasie.
W kwietniowych listach znalazło się wyjątkowo dużo fantastycznych prezentów. Od przepysznych, jak zawsze, herbatek po fantastyczne rysunki, kartki, upominki, a nawet kisiel :)
Ze względu na przypadające w tym miesiącu Święta Wielkiej Nocy, z większością moich penpals wymieniliśmy świąteczne karty. Wszystkie były naprawdę fantastyczne i piękne. Urzekły zwłaszcza te wykonane samodzielnie, ale za te gotowe też bardzo, bardzo dziękuję. Dzięki kwietniowym listom moje zasoby wzbogaciły się w niezliczoną ilość naklejek i ozdób.
Szczególnie piękne były gwiazdeczka i karta od Beaty oraz przesłodkie królisie i własnoręcznie wykonana zakładka do książki od Agnieszki. Tej ostatniej niesamowicie dziękuję także za wspaniałe inicjały. Są naprawdę niesamowite i tak, jak napisałam w liście powieszę je kiedyś nad łóżkiem :)
W tym miesiącu w końcu doszły też do mnie pierwsze listy od osób, które z różnych powodów troszkę się ociągały. Trochę bałam się, że sprawa jest już stracona, ale wszystko szczęśliwie się wyjaśniło i zyskałam kolejnych fantastycznych penpali.
W Wielki Piątek przyszedł w końcu długo wyczekiwany list od mojego jedynego PRZYJACIELA z listów. Sebastian okazał się fanem fantastyki i, jak do tej pory, jest moim jedynym penpalem z tego samego miasta, w którym mieszkam. Pewnie wielu z was zdziwi fakt, że piszę z kimś kto mieszka w tym samym mieście, ale jakie to ma znaczenie. Choćby miał mieszkać w tym samym bloku, a list miałabym dostarczać osobiście to moja sprawa, moje pieniądze i mój przyjaciel. Liczy się człowiek, a nie kilometry :)
Nadal czekam niestety na moje „Open when…”. Mam nadzieję, że dotrą po majowym weekendzie i będę mogła podzielić się z wami tym, co znajdę w środku. Zaczynam się już niecierpliwić, ale liczę, że katorga oczekiwań niedługo się skończy.
Z kolejnym miesiącem dowiaduję się coraz więcej o moich penpals. Z kolejnym miesiącem utwierdzam się też w przekonaniu, że listy to wspaniała pasja oraz niesamowita przygoda. Gdyby nie listy, nie poznałabym tylu fantastycznych ludzi. Wiem, że mogę z nimi porozmawiać o wszystkim, a słowa, które przeleję na papier zostaną tylko między nami. Mam nadzieję, że te znajomości zostaną ze mną na długie lata, a kto wie, może z niektórymi dojdzie do spotkań na żywo? Już nie mogę się doczekać, co przyniesie maj :)